wtorek, 24 września 2013

mój światek na końcu świata...

            Gdy byłam dzieckiem zawsze chciałam dojść na sam kraniec Ziemi. Pamiętam, jak mama tłumaczyła mi, że tam daleko gdzie ziemia łączy się z niebem i dalej już nic nie widać, to jedynie horyzont. I nawet gdybyśmy szli ciągle w kierunku horyzontu to i tak nie dojdziemy do końca świata... Nie wierzyłam. Tak samo jak nie wierzyłam w to, że Ziemia jet okrągła. Wydawało mi się, że przecież zawsze było by tylko z górki albo tylko pod górkę, a przecież chyba nikt nie zaprzeczy, że całkiem często zdarza się, że jest zupełnie płasko... Uważałam, że w ogóle świat dorosłych jest bez sensu, bo dorośli są strasznymi mądralami. A już na pewno nigdy w życiu nie będę studiować psychologii, bo psychologowie są szczególnie przemądrzali. Byłam dzieckiem, które ciężko przekonać do zmiany zdania, które na każde pytanie miało swoją odpowiedź,  i które zawsze wolało wszystko sprawdzić na własnej skórze. 
        
         Trochę we mnie takiego dziecka zostało mimo, że do niektórych prawd udało się mnie przekonać...:)
          




Gdy byłam mała lubiłam też chodzić po drzewach...  To było by idealne !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz