piątek, 20 września 2013

naleśniki jak babie lato






           Jesień to jedna z moich czterech ulubionych pór roku. Bogactwo kolorów zachwyca na każdym kroku. Światło słoneczne staje się coraz bardziej łagodne, jakby nie chciało budzić usypiającej natury.
Okno mojego pokoju jest świetnym obserwatorium. Na wysokości mojego piętra akurat większość drzew rozplata swoje korony. Każdego dnia widzę jak liście przybierają coraz to cieplejsze barwy.

          Mam ochotę wyjąć z kartonu akwarele i zacząć malować. Od bardzo dawna nie zaglądałam do tego pudełka. Mimo to w czasie przeprowadzki  nie zastanawiałam się nawet czy zabrać je ze sobą czy nie. Było dla mnie oczywiste, że muszę mieć je gdzieś pod ręką na wypadek gdyby niespodziewanie nadszedł taki dzień jak dzisiaj.

         Ostatnie dwa tygodnie mojego życia były bardzo intensywne. Spotkałam na swojej drodze wielu ludzi. Każdego dnia miałam przed sobą góry wyzwań do pokonania. Była to swojego rodzaju auto-ewaluacja moich ambicji, marzeń i pragnień. Wiele myślałam na temat swoje przeszłości i przyszłości zanim skupiłam się na chwili obecnej.

       Odetchnęłam z ulgą. Mam poczucie, że wreszcie znalazłam to czego szukałam. Okazało się, że wystarczy tylko słuchać własnego serca ignorując od czasu do czasu zdrowy rozsądek.




Piękną i słoneczną sobotę zaczęłam od kolorowego śniadania. Cieniutkie jak pajęczynki naleśniki z brzoskwiniami, musem czekoladowym i serkiem mascarpone.

3 komentarze:

  1. Bardzo piękny post i bardzo piękne śniadanko. Cieszę się, że powoli wszystko się układa u Ciebie i że jesteś zadowolona z tego co postanowiłaś. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Olcia ! Też Cię mocno ściskam :)

    OdpowiedzUsuń