środa, 25 września 2013

kilka słów o...dzieciach


           Kiedy zastanawiam się dlaczego jako wolontariusz najchętniej pracuję z dziećmi od razu przychodzi mi na myśl mnóstwo powodów dlaczego mniej chętnie pracuję w środowisku dorosłych. Po pierwsze dlatego, że nigdy nie mam pewności kiedy są szczerzy bo zawsze mają tę sama poważną minę. Po drugie zawsze się gdzieś śpieszą, na nic nie mają czasu i wielu z nich już zapomniało, że od śmiania się mogą boleć mięśnie brzucha.

           Idąc ulicą dużego miasta czuję się anonimowa tak jak pozostali otaczający mnie ludzie. Proponuję Wam zrobić mały test... Spróbujcie się uśmiechnąć do dziecka w autobusie. Zobaczycie, że nawet mały brzdąc siedzący jeszcze w wózku odwzajemni się tym samym. Na początku nieśmiało odwróci się, żeby za chwilę spojrzeć czy nadal jesteście w tym samym miejscu. Nie przerywajcie kontaktu wzrokowego a zobaczycie,że zaraz zacznie się śmiać i machać w Waszą stronę.

         Niejednokrotnie się przekonałam, że słowa nie są wcale niezbędne żeby skomunikować się z dzieckiem. Niestety wielu dorosłych tego nie dostrzega. Wręcz przeciwnie. Myślą, że im głośniej krzyczą, tym lepiej zostaną zrozumiani. Niby drobnostka, ale jakże istotna. Dzieci nie słuchają się, bo dostają zbyt wiele sprzecznych informacji z otoczenia. Często słyszę jak rodzice krzyczą do dzieci, żeby wreszcie się uspokoiły, albo żeby były grzeczne. Jednak jak dziecko może zachować spokój kiedy rodzice dostają furii z powodu każdej błahostki?
Dzieci nie przejmują się podartymi spodniami czy brudnymi rękami...bo przecież świat jest zbyt interesujący by tylko siedzieć grzecznie w jednym miejscu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz